Mewia Łacha

Nie było opcji, abym, będąc nad Zatoką Gdańską, nie odwiedził rezerwatu „Mewia Łacha”. Tak, jak dwa lata temu, liczyłem na nowe, ciekawe gatunki ptaków. I nie zawiodłem się 🙂 Miałem też wielką nadzieję natrafić na stacjonujący tam obóz ornitologiczny.

Przez to, że trochę za długo zabawiłem z rodzicami w barze przy zupie i gofrze (tylko na wczasach smakuje najlepiej), uciekł nam prom. Musieliśmy czekać dobre pół godziny. No, ale trudno. Po przepłynięciu trasy Mikoszewo – Świbno (dzielnica Gdańska), znaleźliśmy się na Wyspie Sobieszewskiej, a tak naprawdę, fragmentem lądu, otoczonym rzekami, na którym leży część wspomnianego miasta. Wyspę otacza Martwa i Śmiała Wisła oraz jej przekop (powstały w latach 1890 – 1895) wraz z morzem. Odeszliśmy od samochodu około 17:20 . W drodze, którą obraliśmy sobie przez las (można też iść tuż obok, wzdłuż Wisły lub plażą), spotkaliśmy kombinujące coś nad nami kruki. Albo to były zaloty, co o tej porze raczej wątpliwe, albo „Spadaj stąd! To mój teren!”. Oprócz nich, usłyszałem pogwizdującego nad lasem łęczaka. Trochę się zdziwiłem, bo wolą one raczej podmokłe łąki, a tu tymczasem: drzewa, duża rzeka, morze, piaszczyste łachy…. Jak się jednak później okazało, ptaszek ten był tu przelotem. Również za lasem natrafiłem na coś ciekawego. To dwa kuliki wielkie, kwiląc przeleciały w pobliżu. Moje pierwsze kuliki. Dojście do rezerwatu zajęło nam niecałą godzinę. Wstąpiliśmy nad jeziorko, które można obserwować z pomostu widokowego. Żyją tu różne ciekawe gatunki, jednak nam ukazały się tylko łabędzie nieme. Idąc ścieżką, zauważyliśmy, że, ku mojej radości, ktoś przekazuje opowieści o ptakach pewnej rodzinie z psem. W sezonie letnim organizowane są w rezerwacie pogadanki na temat ptaków i fok, które spotkać tu można dość często. Pogawędki prowadził, jak się później okazało Dawid – bardzo sympatyczny członek załogi obozu GBPW Kuling. Opowiadał między innymi o rybitwach czubatych, zwanych czubatkami. Do tej pory ta nazwa kojarzyła mi się tylko z sikorami. Rezerwat ”Mewia Łacha” jest jedynym w Polsce miejscem gniazdowania tych rybitw i to w dużej ilości – ponad trzystu par. Pojawiły się nad wybrzeżem Bałtyku w 2006 roku po piętnastu latach nieobecności. Wychowały pisklęta, które właśnie teraz można obserwować przez lunetę z punktu edukacyjnego.

Głos rybitwy czubatej – Sterna Sandvicensis

Dawid wspomniał też o kormoranach, licznie gniazdujących w Kątach Rybackich, które w ostatnich latach zmniejszyły swoją liczebność z 10000 do 6500 par. Jako jedyne ptaki wodne, nie natłuszczają swoich piór, co powoduje ich namoknięcie. Kormorany mogą dzięki temu głębiej nurkować. Dla tych, które postanowiły przezimować, ma to jednak fatalne skutki. Siadając po podwodnym połowie, aby się wysuszyć, przy dwudziestostopniowym mrozie, zamarzają. Otrzymaliśmy prezent od Kulinga w postaci widokówki, a rodzice mogli przyglądnąć się przez lunetę młodym czubatkom. Ja natomiast, stałem i słuchałem. Z łach dobiegały duże ilości mieszających się głosów. Po odejściu rodziny z pieskiem, zostałem zaproszony pod drewniany domek, stojący za wierzbami. Rozstawiany jest tylko na czas letni, gdy grupa łapie i obrączkuje ptaki wodne, a czasem i śpiewające za pomocą wacków, czyli specjalnych klatek umieszczanych przy ziemi. Miałem szczęście, bo wolontariusze właśnie wrócili z obchodu po wackach z workiem pełnym ptaków, z którego wydobywały się tajemnicze chroboty. Zaglądnęliśmy do domku, gdzie mierzony i obrączkowany był właśnie biegus zmienny. Posiada on długi, lekko zagięty ku dołowi dziób, który mogłem sobie podotykać, również długie nogi i ładne upierzenie. Tak, jak dwa lata temu, wypuściłem dwóch przedstawicieli tego gatunku. W oczekiwaniu na drugiego, przyglądaliśmy się młodym sieweczkom obrożnym, wesoło biegającym po piasku obok powstałego po deszczach jeziorka. Po wypuszczeniu drugiego biegusa, przyszła kolej na dwa kamuszniki. Bardzo mi się podoba ta nazwa. Ptaki te za pomocą swojego mocnego, krótszego niż u biegusów dzioba, przewracają kamienie, następnie wydziobując spod nich robaki. I stąd kamusznik. Trzymając je w ręce, dopiero zdałem sobie sprawę, jak długie i cieniutkie nogi mają ptaki tego rodzaju. Czułem, jak chwieją się na nich, niczym na szczudłach. Pierwszy kamusznik wyrwał mi się. Przez to, że chciałem go sobie „pooglądać” palcami. Ale to nic. On pragnął wolności 🙂 Odlatując, powiedział, co o mnie myśli. Był jeszcze biegus rdzawy – większy od poprzednich ptaków. Niesamowite jest trzymać tak niezwykłe ptaki w rękach, a potem je wypuszczać. To niezapomniane przeżycia.

A od strony łach cały czas spokój zakłócały czubatki. Nierzadko przelatywały nad nami, zagłuszając inne ptaki, które chcieliśmy usłyszeć. W ogóle, rybitwę czubatą nazwałbym rzeczną, bo głosy mają bardzo podobne. Nauczyłem się jednak rozróżniać te dwa gatunki dzięki Dawidowi. Pokazał mi też, jak odzywają się rybitwy białoczelne i wielkodziobe. Głos tych ostatnich przypomina darcie materiału. Trzy lata temu też go słyszałem, ale nie wiedziałem, do kogo należy.

Głos rybitwy Wielkodziobej – Sterna Caspia (słychać też rybitwę rzeczną)

Myślałem, że czubatą słyszę pierwszy raz w życiu. Jednak moje domowe analizy nagrań wykazały, że również spotkałem ją już we wspomnianym 2009, też na „Mewiej Łasze”. Tyle, że na wyspie. Gdyby nie Dawid, nie wyróżniłbym z tłumu ptaków mojego pierwszego kulika mniejszego, czy sieweczek obrożnych. Po głosie stwierdziłem tu również: brodźca piskliwego, mewy śmieszki oraz srebrzyste (ich charakterystyczny klangor to najpiękniejsze dźwięki nad Bałtykiem), czy gęgawy. Te ostatnie, tak, jak łęczaki, kuliki, kamuszniki, czy biegusy, są tu przelotem.

Wróciliśmy na punkt edukacyjny, gdzie dowiedzieliśmy się bardzo ciekawych informacji na temat zachowania rybitw. Gniazdują one w dołeczkach wykopanych w piasku. W jaki sposób mogą one przeprowadzać swoje pisklęta w bezpieczne miejsce, pod roślinność? Dawid opowiedział nam swoją niezwykłą obserwację. „Dorosły osobnik siadł pół metra od gniazda i zaczął kopać kolejne gniazdko. Jak to pisklaki zobaczyły, uciekły do niego. Drugi rodzic przysiadł  kawałek dalej i zaczął robić to samo. Pisklaki znowu przybiegły. W ten sposób, maluchy były coraz bliżej wierzb – tam, gdzie będą osłonięte od słońca i drapieżników. Gdy znalazły się już w bezpiecznym miejscu, w dołku pod wierzbami, dorosłe rybitwy poleciały po pokarm.” To ciekawe spostrzeżenie.

Otrzymałem też wspaniałe pióra.

Niestety, słońce chyliło się ku zachodowi i pożegnania musiał nadejść czas.

Z przyjemnością słucham poczynionych nagrań i oglądam zdjęcia. Niezapomniane chwile.

Bardzo serdecznie dziękuję załodze Kulinga za tak miłe przyjęcie.

Chronimy naturę na Wyspie Sobieszewskiej

Moja audycja o wizycie w tym rezerwacie: Mewia Łacha 2012

   Przeczytaj też:  (2010)

Grupa Badawcza Ptaków Wodnych Kuling zajmuje się obrączkowaniem ptaków w czasie letnio-jesiennych migracji. Interweniuje także w przypadku łamania zakazu wchodzenia na teren chroniony – miejsce gniazdowania i odpoczynku ptaków oraz fok.

GBPW Kuling

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na „Mewia Łacha

  1. PeterBed pisze:

    Świetnie to opisałeś. Z wielką przyjemnością czytam całego Twojego bloga, na dodatek parę tygodni temu byłem przez tydzień na Mewiej Łasze, a mieszkam w Stalowej Woli więc to co opisujesz jest mi dość bliskie 🙂

    Pozdrawiam,
    Piotrek

    • Andrzej pisze:

      Dzięki. No prosze, mieszkamy niedaleko siebie i mamy takie same zainteresowania. Tyle, że ty fotografujesz, a ja nagrywam. Bardzo lubię „Mewią Łachę”. Pewnie wiele razy jeszcze tam pojadę.

  2. Płomykówka pisze:

    Nareszcie udało mi się skomentować. Ten wpis bardzo mi się podoba, zresztą jak cały ten blog. Do moich ulubionych należy też wpis o panie Agacie. Przy okazji zamelduję też, że u mnie dziś dzięcioły duże w liczbie trzech sztuk, kruk i polujący krogulec. Ale co tam. Wracając do bloga. Życzę jeszcze więcej takich przeżyć i cierpliwości do ich opisywania, bo naprawdę warto.
    Pozdrawiam
    Płomykówka

    • Andrzej pisze:

      Dzięki Płomykówko 🙂
      Gratuluję krogulca. Ja dwa lata temu usłyszałem go daleko w głębi lasu i tyle. Ale szczerze mówiąc mnie do niego nie ciągnie. A dzięcioły duże zawsze lubiłem 🙂
      Zachęcam do stałego odwiedzania bloga.

  3. Także byłem w tym roku na Kulingu i zostawiłem tam lornetkę. Albo mi się wydaje, albo na zdjęciu Ciebie z Dawidem widzę swoją lornetkę na stole 🙂

Dodaj odpowiedź do Janek Rapczyński Anuluj pisanie odpowiedzi